środa, 24 lutego 2016

Jadzia w podróży- York

Witam Kochani :)

Dzisiaj, tak jak obiecałam, zamieszczę pierwszy wpis z serii Jadzia w podróży. W ostatni weekend odwiedziła mnie moja mama z koleżanką i była to świetna okazja, żeby trochę pozwiedzać. Tym razem zdecydowaliśmy się na York. Ja już byłam tam wprawdzie kilka razy ale moja mam nigdy, a uważam, że jest to przecudowne miejsce.

Na początek kilka faktów. York bardzo starym miastem założonym ponad 2000 lat temu i można w nim odnaleźć ślady starożytnych Rzymian oraz Wikingów. Leży w północnej części Anglii w hrabstwie North Yorkshire. Miasto to jest znane z przepięknej architektury, mnóstwie małych, wąskich urokliwych uliczek oraz niezliczonej ilości pubów. Dzięki wielu średniowiecznym budowlą jest to miasto typowo turystyczne. Zapraszam do zwiedzania :)







Na powyższych zdjęciach możecie zobaczyć katedrę, która jest największą średniowieczną katedrą średniowieczną nie tylko w całej Anglii ale również w północnej Europie. 



Na kolejnych zdjęciach możecie zaobserwować dość ciekawe zjawisko. W calym Yorku, wszystkie budynki sa bardzo stare i zabytkowe, ale... tylko na górze. Na dole zazwyczaj są przerobione na sklepy, puby czy kawiarnie :)




Tutaj zobaczycie ruiny zamku Clifford's Tower. Zaraz obok (zdj. 2) widać muzeum zamkowe. Akurat w dniu, w którym byliśmy udało nam się trafić na turniej walk rycerskich i co ciekawe, byli też przedstawiciele z Polski :) Niestety nie wygrali ;/ Zwycięską drużyną okazała się grupa Saksonów. 


Na kolejnym zdjęciu widzimy ulicę i jakiś budynek- jest on oczywiście piękny i urokliwy jak wszystko inne ale chciałam zwrócić Waszą szczególną uwagę na to jaki jest krzywy ;D Jest to bardzo typowe wśród tych biało-czarnych budynków- prawie zawsze są takie krzywe i jest ich bardzo dużo na terenie calego UK. 







I na koniec ostatnia porcja zdjęć z moim zdjęciem na koniec :)

Powiem Wam jeszcze o jednej rzeczy, którą koniecznie musicie zobaczyć jeśli będziecie w Yorku- mianowicie Lochy Dungeon. My niestety tym razem nie mogliśmy się tam wybrać, ponieważ lochy były zamknięte z powodu powodzi. 




Lochy są utrzymane w typowo średniowiecznym stylu, ludzie z obsługi całkowicie wcielają się w swoje role i cały czas udaja pracowników lochów. Wchodząc do środka, jesteśmy dzieleni na mniej więcej 10-osobowe grupy i po kolei kierowani z pokoju do pokoju, gdzie przejmuje nas kolejny aktor i przedstawia kolejną część z historii Anglii. Wspamniałe jest to, że aktorzy angażują do swojego przedstawienia osoby z widowni- ja przykładowo byłam ostatnio wybrana do zagrania wiedźmy i spalona na stosie- super sprawa :) Bylam tam już dwa razy i z ogromną chęcią pójdę po raz kolejny, ponieważ za każdym razem wygląda to troszkę inaczej. Polecam :)

Dajcie znać czy podobaja Wam się tego rodzaju wpisy i czy chcecie ich więcej :)

Buziaki 

Jadzia :)

czwartek, 18 lutego 2016

Glossybox :)

Witam Kochani :)

Dzisiaj chciałabym Wam zaprezentować polską wersje ShinyBoxa czyli angielski GlossyBox :) Z racji, że obecnie mieszkam na Wyspach Brytyjskich niestety nie mogę zamówić polskiej wersji, nad czym szczerze ubolewam ;D

Zanim zacznę, może wytłumaczę w paru słowach czym jest GlossyBox. Jest to pudełeczko z kosmetykami, które kurier dostarcza nam raz w miesiącu. Naturalnie musimy za to płacić, ale kwota nie jest duża w porównaniu z kosmetykami, które dostajemy wzamian, Naturalnie zanim zamówimy nasze pierwsze pudełko musimy wypełnić ankietę, w której odpowiadamy na kilka pytań związanych z naszą urodą i wyglądem zewnętrznym. 

Pierwsze pudełko, które zamówiłam nie jest pudełkiem z zestawem kosmetyków na luty. Jest to tak zwany starter kit, czyli zestaw startowy. 

Myślę, że wszystko jest jasne, zapraszam do oglądania :)





Tak wygląda samo pudelko. Jest bardzo estetycznie zapakowane, w środku jest tak jakby confetti, w którym ukryte są kosmetyki. Opakowanie na bardzo duży plus :)



 Oto, co było w środku. Jest to 5 produktów. Zazwyczaj są to wersje podróżne lub większe próbki, ale cxasem trafiają sie normalne produkty, zwykłej wielkości. 



 Pierwsza rzecz to balsam do ciała w wersji podróżnej firmy Royal Apothic. Nigdy nie miałam jeszcze produktu tej firmy, więc bardzo chętnie ją wypróbuje i w następnym wpisie zdam relację. Cena pełnego produktu to podobno 14.50 funtów. 



Kolejną rzeczą to znana wszem i wobec gąbeczka do rozcierania podkładu. Miałam kiedyś coś podobnego z Primarka i szczerze mówiąc jakoś niespecjalnie byłam z tego zadowolona. Na codzień nakładam podkład pędzlem i to zdecydowanie jest mój faworyt, ale oczywiście wypróbuje moją nową gąbeczkę :) Cena sklepowa to 6.50 funtów


 Następną rzeczą jest cielista kredka, którą możemy używać na wiele różnych sposobów. W ulotce z GlossyBoxa jest napisane, że możemy nią podkreślać dolną powiekę, aby powiększyć optycznie oko lub alby rozświetlić szczyty kości policzkowych. Nigdy czegoś takiego nie miałam więc chętnie wypróbuje. Cena takiej kredki to 15 funtów. 


 Przedostatnią już rzeczą jest cielisty lakier do paznokci firmy Nails Inc za 11 funtów. Osobiście zazwyczaj noszę na paznokciach lakier hybrydowy, ale akurat mam od niej przerwę więc jutro sobię go użyję i zobaczymy jak długo przetrwa :) Cena to 11 funtów.



Ostatnim przedmiotem jest brązowy cień do powiek firmy GlossyBox. Jeśli chodzi o ten cień, to trafili idealnie w moje gusta, ponieważ na mojej powiece najczęściej goszczą brązy i beże :) Cena to 7.10 funta

Podsumowując za wszystkie kosmetyki zapłacilibyśmy ponad 40 funtów (pamiętajmy, że cena podana przy balsami to cena za pełną wersję produktu, a my tu mamy tylko próbkę). Za zamówienie pierwszego GlossyBoxa zapłaciłam ok. 14 funtów więc wydaje mi się, że nie zrobiłam złego interesu :) 

Czy jestem zadowolona? Pół na pół. Najbardziej podoba mi się cień do powiek i gąbeczka a najmniej kredka i lakier. Jestem maniaczką szminek i pomadek i bardzo liczyłam na jakiś produkt do ust. Może dlatego czuję się lekko rozczarowana. Zdecydowałam jednak, że zamówie jeszcze GlossyBoxa na kolejne trzy miesiące i ocenie go po tym czasie. 

Gdybyście miały jakieś pytania, piszcie :)

Buziaki 

Jadzia 

wtorek, 9 lutego 2016

Olejek zamiast płynu do demakijażu?

Witam Kochane :)


Dzisiejszy wpis chciałam poświęcić mojemu odkryciu sprzed paru miesięcy, czyli zmywania makijażu olejami. Zapewne każda z Was słyszała coś o olejowaniu włosów. Swego czasu był to bardzo modny temat w całej blogosferze i nie tylko :) Oleje świetnie odżywiają i wygładzają włosy i często bywają ratunkiem dla naprawde "zmęczonej" ciągłymi zabiegami fryzjerskimi czuprynie. Pomyślałam, że pewnie na twarz będą działały równie dobrze. Zwłaszcza, że mam bardzo suchą skórę. Poszperałam trochę w internecie i znalazłam wiele artykułów na ten temat.





Teraz pewnie zadajecie sobie pytanie dlaczego niby zmywanie twarzy olejkiem ma być lepsze od profesjonalnego płynu do demakijażu zakupionego w drogerii? Osobiście uważam, że jest to dużo bardziej naturalny sposób i po swoim przykladzie wiem, że działa to naprawdę fantastycznie:
- moja skóra jest gładka jak nigdy wcześniej
- jest odpowiednio nawilżona i nie muszę się już zmagać ze suchymi skórkami wokół nosa
- moje rzęsy stały się bardzo długie i silne (między innymi dlatego, że nie szarpię ich wacikami podczas tradycyjnego demakijażu ;D)
- mam dużo mniej pryszczy na skroniach, co od dawna było moją zmorą
- poprawił mi się kolory skóry (nie jest już tak zaczerwieniona w okolicach nosa i oczu)

Wydaje mi się, że to dość przekonywujące :D Należy jednak pamiętać, że na każdego olejowanie może działać inaczej i jest to sprawa bardzo indywidualna. Jest ona dobra również dla osób, które mają bardzo tłustą skórę. Brzmi to dziwnie, ale zmywając nasze naturalne sebum z twarzy silnymi płynami sprawiamy, że skóra produkuje go jeszcze więcej. Dzięki olejowaniu możemy się pozbyć albo zminimalizować ten problem. 

Teraz króciutko Wam opowiem jak należy się do tego zabrać. Mamy dwie opcje:
- kupić gotowy olejek  sklepie
- przygotować go samemu w domu

Ja swoją przygodę z olejowaniem zaczęłam od przygotowywania go samodzielnie. W internecie znalazłam następujący przepis: 

skóra sucha  90% oleju bazowego i 10% oleju rycynowego
skóra normalna 80% oleju bazowego i 20% oleju rycynowego
skóra tłusta 70% oleju bazowego i 30% oleju rycynowego

Ja naturalnie wybrałam pierwszą opcję, ale powiem Wam szczerze, że wg mnie jak lekko zmienicie te proporcje to nic wielkiego się nie stanie. Ja pare razy dodałam troche więcej olejku rycynowego niż 10% i działanie było takie samo.

A czym jest olej bazowy? Tu macie duże pole do popisu. Może być to dowolny olej, który tylko będzie odpowiadał Waszej skórze i Waszym potrzebom. Na początku będzie to metoda prób i błędów, ale jestem pewna, że każda z nas znajdzie coś idealnego dla siebie :)

Ja najczęściej używam oliwy z oliwek, oleju ze słodkich migdałów i oleju z orzechów włoskich. 

Taką "miksturę" przygotowywałam sobie na 2-3 użycia i potem zmieniałam olej na inny, żeby nie przyzywczaić skóry do jednego produktu. Przechowuję je w takich małych plastikowych buteleczkach, które kupiłam do samolotu. 


Dodatkowo możemy oczywiście dodać jakiś olejek aromatyczny czy wodę różaną (ja tak robię) żeby nasza mikstura ładnie pachniała :)

Mamy już przygotowany olejek- czas na samo mycie. Do tego potrzebne nam będzie jeszcze mały bawełniany czysty ręczniczek i woda. 

Nakładamy na czyste ręce odrobinę oleju i delikatnie myjemy tym całą buzię- normalnie w makijażu, we wszystkim. Następnie moczymy ręczniczek w bardzo ciepłej wodzie i zmywamy resztki oleju. Czynność powtarzamy 2-3 razy to całkowitego zmycia makijażu. Na końcu moczymy ręczniczek w chłodnej wodzie i obmywamy twarz zmaykając pory. 

Proste, prawda? :)

Po paru miesiącach przygotowywania takich mieszanek postanowiłam kupić sobie jakiś gotowy olejek. Wybrałam taki ze Spa Sanctuary i oprócz niezbyt przyjemnego zapachu nie mam mu nic do zarzucenia. Póki co dziala tak samo jak moje domowe mikstury i ma bardzo dobry skład- prawie same olejki :) Jeśli znacie jakieś inne sklepowe, dobre olejki- piszcie :) 



Podsumowując, uważam że olejowanie twarzy jest świetną alternatywą do tradycyjnego zmywania makijażu- moze naprawde widocznie poprawić stan naszej skóry i zastąpić drogie kremy nawilżające, bo po użyciu olejku buzia jest tak nawilżona, że kremy są już właściwie zbędne.

Pamiętajcie jednak, że jeśli macie na twarzy jakieś stany zapalne lub silny trądzik, to wcześniej skonsultujcie się z dermatologiem, żeby nie zrobić sobie krzywdy :)

Buziaki

Jadzia




sobota, 6 lutego 2016

Mythic Oil- warto?

Witam Kochani :) 

Dzisiejszy post postanowiłam poświęcić jednemu z produktów L'oreal -Mythic Oil. Z tego co wiem, są 4 różne wersje tego olejku, ale ja osobiście mam ten ze zdjęcia poniżej. 



Zanim przejdę do moich osobistych opinii na jego temat, podam Wam kilka faktów.

Mythic oil jest olejkiem do każdego rodzaju włosów- każda z nas może sobie wybrać wersje, która będzie jej najlepiej odpowiadć- ja wybrałam ten do włosów farbowanych (link po kliknięciu). Olejek posiada bardzo dobry skład- zawiera olej awokado, olej lniany, olej z pestek winogron i wiele innych dobroci. 



Czego powinnyśmy od niego oczekiwać? Według opisu producenta ma zapobiegać puszeniu się włosów, zabezpieczać końcówki, wygładzić, odżywić i nadać włosom pięknego blasku oraz pomóc w rozczesywaniu. Brzmi pięknie, prawda? :)

Jak go stosować? Nakładamy 1-2 "pompki" produktu na mokre lub suche włosy i wmasowujemy go.

Ok- to tyle jeśli chodzi o skład i opis- teraz przejdę do moich refleksji. Stosuję go, mniej więcej, od pół roku i... Jestem zachwycona :) Olejek ma bardzo fajną lekką konsystencję- nie jest jak typowe olejki, przy których bardzo łatwo jest przesadzić z jego ilością. Ten jest niemal jak woda i mi osbiście nie udało się go jeszcze "przedawkować" ;P Odkąd go stosuje nie musiałam podcinać końcówek, bo mi się nie rozdwajają- a ostatnimi czasy moje włosy przeszły naprawdę wiele :) Co do zapachu jest bardzo delikatny, przyjemny i czuć go tylko przez chwilę po bezpośrednim nałożeniu. Co do rozczesywania to nie zauważyłam żadnej poprawy. Jeśli chodzi o ujarzmienie puszenia to faktycznie pomaga, ale nie w 100%- to zależy od produktów jakie użyje wcześniej podczas ich mycia. 

Kolejną zaletą, jego ekonomiczność. Używam go, jak pisałam, ponad pół roku i do tej pory zużyłam 1/4 opakowania. Cena też jest dość przystępna, bo z tego co się orientuje koło 40 zł za buteleczkę 125 ml

Podsumowując- serdecznie polecam :)

Jeśli macie jakieś pytania czy propozycje innych ciekawych produktów tego typu- piszcie :)

Jadzia

czwartek, 4 lutego 2016

Tłusty Czwartek :)

Witajcie Kochani :)

Ile już macie pączków na liczniku? :) Ja tylko jednego niestety, bo jakoś w Anglii nie ma zbyt smacznych pączków. Na szczęście sąsiadka mnie poratowała i poczęstowała pączkiem zakupionym w polskim sklepie :)


Nie myślcie sobie jednak, że jestem taką biedulką i nie miałam dzisiaj prawdziwego Tłustego Czwartku. Niezawodni koledzy i koleżanki z pracy zadbali, by na przerwach kazdy zjadł coś słodkiego- babeczki, ciasteczka, małe angielskie pączuszki (które jednak nawet w połowie nie przypominają naszych polskich pączków). Mówię oczywiście o znajomych Polakach, bo w mojej pracy jest "nas" bardzo dużo. W Anglii nie obchodzą tego smacznego święta. Ale mają swój odpowiednik- The Pancake Day czyli Dzień Naleśnika i obchodzą go w przedzień Środy Popielcowej. Wszyscy wtedy teoretycznie smażą naleśniki w domu, a w praktyce wygląda to tak, że naczęściej kupują gotowe naleśniki w sklepach lub gotowe mieszanki, do których trzeba tylko dolać wody lub mleka ;)

Kontynuując temat związany z Wielką Brytanią chciałabym zaproponować taki cykl- Jadzia w Anglii :) Sadzę, że większość z nas ma kogoś z rodziny czy znajomych, którzy mieszkają na Wyspach i miło by było dowiedzieć się czegoś więcej o tym kraju, mieszkańcach i panujących tu zwyczajach. Nie powiem dokładnie w jakie dni będę zamieszczała wpisy z tego cyklu, ale postaram się robić to parę razy w miesiacu :) Jeśli macie jakieś pytania czy propozycje wpisów do tego cyklu jestem otwarta :)


Teraz troszkę z innej beczki. W ostatnim wpisie napisałam, że za bardzo nie wierzę w produkty do włosów, które mają nadawać im objętości. "Wypluwam" tamte słowa. Zupełanie zapomniałam o jednym produkcie, który zakupiłam jakiś czas temu w TkMaxx. Jest to szampon L'oreal Serie Expert Volumetry

Ja mam akurat dokładnie taki sam jak na powyższym zdjęciu, czyli dużą 1500ml butelkę przeznaczoną raczej dla salonów fryzjerskich ale wiem, że jest też seria przeznaczona do domowego użytku (link po klinkięciu). Według mnie ma cudowne działanie- włosy są wygładzone, ale jednocześnie uniesione od nasady i puszyste (nie mylić ze spuszonymi ;D). Ciekawa bardzo jestem jakie działanie ma reszta z tej serii i może kiedyś będzie mi dane spróbować. 

Jeśli macie jakieś sprawdzone sposoby na piękne, puszyste włosy to zachęcam do komentowania. 

Słodkiego wieczoru :)

Jadzia

wtorek, 2 lutego 2016

Witam w lutym :)

Cześć wszystkim :)

Czas leci tak szybko. Jeszcze pamiętam Sylwestrową zabawę a już wczoraj musiałam zrywać kolejna kartkę z kalendarza. Nie ma jednak tego złego- oznacza to, że coraz bliżej do wiosny :)


Dzisiaj chciałabym Wam pokazać kilka zdjęć z mojego weekendowego wypadu Do Trafford Centre w Macnchesterze. Zanim przejdziemy do zdjęć powiem Wam parę słów na jego temat. Jest to oczywiście centrum handlowe, jak łatwo było się domyślić :) Jest to jednak drugie pod względem wielkości centrum w Wielkiej Brytanii więc jeśli będziecie w okolicach Manchesteru to naprawdę warto tam zajrzeć :) To jednak nie wszystko- oprócz standardwych atrakcji jak: kino, ogrom sklepów, legoland, oceanarium- warto zwrócić uwagę na wystój. Całość została wykonana z wielkim przepychem, są schody prawie żywcem wyjęte z filmu Titanic oraz cześć jadalna, która również ma przypominać owy statek- są szalupy ratunkowe, burta, gwiazdy na suficie. Zobaczcie sami :)








W gratisie dodałam dwa zdjęcia z moją skromną osobą :) 


Tak poza tym bylismy w kinie na filmie Ride along 2 (pol. wersja Prawdziwa jazda 2), Mało wymagająca komedia z Ice Cubem i Kevinem Hartem. Serdecznie polecam! :))



Powracając do poprzedniego wpisu, już mogę Wam powiedzieć parę słów na temat odżywki Matrix Amplify Total Results, która ma dodać objętości cienkim i delikatnym włosom. 



Jeśli mam być szczera, niespecjalnie wierzę w takie cudowne właściwości tego typu produktów. Może jeszcze nie spotkałam na swojej drodze czegoś z efektem wow :) Odżywka mi się podoba, ma ładny bardzo delikatny zapach, lekko niebieskawy kolor i sprawiła, że moje włosy były po niej ładnie puszyste, sypkie i bardzo przyjemne w dodtyku. Co do objętości to była wg mnie bardziej po sposobie w jaki suszę włosy niż po użytym produkcie, ale mimo wszystko nie uważam, żebym dokonała złego zakupu. Ocena ogólna 4 :)


Na dzisiaj to wszystko. 

Trzymajcie się ciepło,

Jadzia